PIERWSZE KROKI

Zasady ogólne.

Rzeka górska zastawia na kajakowca liczne zasadzki. Całą swą żywiołową energję skierowuje, aby „zgnębić” intruza, co śmiał wyruszyć na jej wolne dziewicze wody. By móc walczyć, trzeba zrozumieć i poznać charakter górskiej rzeki, jej „kaprysy“ i wybryki. „Czytanie wo­dy“ jest niezbędną umiejętnością dla wodnego włóczęgi. Bystrem i czujnem okiem trzeba łowić wszelkie naj­drobniejsze zmiany, zachodzące na rzece. Z drobnego warkocza wody, z „tonu“ pluszczącej fali, błyskawicznie trzeba odgadnąć charakter przeszkody i ułożyć plan działania.

Nigdy nie należy jeździć bezmyślnie, naoślep, „jak Bóg da“.

Z początku „czytanie wody“ jest rzeczą trudną. Nie­raz płaci się „frycowe“, wywrotką lub cerując przebitą powłokę. Zczasem reakcje stają się odruchowe. Wyga jedzie swobodnie, bez wysiłku, tam, gdzie na mniej wprawnych występują „ósme poty“.

Wodowanie; lądowanie.

Pierwszą umiejętnością jest spuszczenie kajaka na wodę, czyli wodowanie.

Kajak znosimy (bez bagażu) nad brzeg, trzymając go za dziób i rufę. Składak — z obu stron włazu za kra­wędzie burtnicy. Jeśli brzeg jest łatwo dostępny, pła­ski, znosimy kajak wprost nadół i stawiamy delikatnie na wodę.

Samotnik na jedynce, ustawia kajak na brzegu pro­stopadle do linji brzegowej tak, aby tylną połową wy­stawał nad wodę. Następnie, unosząc dziób, przeważa łódź, dopóki rufa nie spocznie na wodzie i nie spłynie. Wówczas dopiero stawia na wodzie dziób.

Ładować kajak należy dopiero wtedy, gdy stoi na wodzie. (Noszenie kajaka z bagażem psuje szkielet). Wsiadając, należy obmyć stopy, by nie wnosić do włazu ziemi. Z brzegu wsiadamy zboku, a z wody — ztyłu, okraczając łódź.

Wsiadając z brzegu, opieramy się oburącz na kra­wędziach burtnicy, stawiamy stopę na osi drabiny (w linji kila) i rozkładając równomiernie ciężar na obie ręce i nogę, utrzymując równowagę, spokojnie siadamy w kajaku. Przy pomoście lub niewysokim brzegu, do­brze jest zrobić mostek z wiosła. W tym celu wiosło kładziemy prostopadle do osi łodzi, drzewcem na obu krawędziach burtnicy, opierając pióro na brzegu. Poza tem zajmujemy miejsce w sposób wyżej opisany.

Wsiadając z wody, najlepiej okraczyć kajak. Na błot­nistych (ale i spokojnych wodach), aby nie brudzić wnę­trza kajaka, siadamy ,,po damsku“, opierając się rękami na krawędziach burtnicy, jak w siodle na łękach, zo­stawiając nogi za burtą. Kajak pochyli się wówczas na bok. Po obmyciu nóg, siadamy normalnie. O ile zajęcie miejsca w kajaku na wodzie spokojnej nie przedstawia większych trudności, to na nurcie, wśród krzaków, nie­raz wsiąść jest bardzo trudno.

Przy wsiadaniu na prądzie należy uważać, by prąd nie pchał łodzi na nas, gdyż może „podciąć“ nogi i wy wrócić; lepiej zawsze, gdy woda kajak odpycha, choć może to zmusić nas do zajęcia miejsca skokiem, który nie zawsze skończy się na sucho. Wniosek stąd jeden — starać się wodować (i lądować) w miejscach zacisznych i dogodnych.

Kolejność wsiadania na dwójce: najpierw zajmuje miejsce czołowy, następnie tylny; wysiadają odwrotnie: najpierw tylny, później czołowy.

Wodując, kajak wiosłowy ustawiamy zawsze dziobem pod prąd, przyczem dziób powinien być bliżej brzegu, niż rufa. W przeciwnym razie, struga wody wejdzie między kajak a ląd i odrzuci dziób na wodę. Najlepiej pozostawić łódź na uwięzi aż do chwili zajęcia miejsca przez tylnego.

Kolejność czynności przy lądowaniu jest odwrotna, jak przy wodowaniu. Po dojechaniu (pod prąd), czoło­wy przytrzymuje łódź, podczas, gdy tylny wysiada i cu­muje do brzegu. Gdy niema do czego wiązać, wyrzuca się na brzeg wiosło z uwiązaną doń cumką. Bardzo praktyczne jest uwiązywanie na stałe do wolnego końca cumki mocnego kołka namiotowego; wystarcza wówczas wbić kołek w brzeg, aby łódź była umocowana.

Lądujemy podjeżdżając do brzegu pod prąd, pod ostrym kątem, dziobem do lądu. Nigdy nie należy dobi­jać orząc kilem łodzi po dnie, nawet gdyby to był miękki piasek. Na płyciźnie, należy wyskoczyć i przeprowadzić kajak do brzegu w ręku. Przy brzegach często można spotkać na dnie ostre przedmioty: puszki, butelki, kołki, na które należy bacznie uważać, by nie skaleczyć łodzi lub nogi. Podjeżdżając na silnym prądzie do brzegów porośniętych krzewami, nie trzeba dać się skusić nadzieją dociągnięcia się ,,po gałązkach“. Jest to manewr niebezpieczny. Woda u brzegów krzaczastych (zwykle na zewnętrznej stronie zakola) silnie szoruje. Jeśli, chcąc chwycić za gałęzie, wychylimy się za burtę, a woda porwie łódź, to zawiśniemy na nich do chwili wywrócenia się kajaka, co połączone jest z emocjonującą i ożywczą, lecz niepożądaną kąpielą. Wybór dogodnego miejsca do wodowania (lądowania) nie przedstawia naogół większych trudności. Rzadko kiedy wypadnie nam spuszczać łódź przy stromym, obetonowanym lub opalowanym brzegu kanału, w śluzie lub też z burty statku. Potrzebny jest wówczas nieco większy zasób ta­lentów akrobatycznych. U brzegów stromych spuszczamy łódź uwiązaną za dziób i rufę na linach (dziobem pod prąd) tak, by rufa pierwsza dotknęła wody. Po spu­szczeniu łodzi, to samo robimy z załogą, pomagając so­bie liną. Pierwszy, jak zwykle, zajmuje miejsce wioślarz czołowy. Po zwolnieniu linki od rufy (cumy rufowej), wsiada tylny. Dopiero po zajęciu miejsca i wzięciu do rąk wioseł przez obu wioślarzy, następuje oddanie cumki dziobowej. W miastach, przy wodowaniu należy unikać miejsc z brudną wodą. Szczególnie szkodliwe są ścieki fabryczne, pływające tłuszcze (nafta, smary), które brudzą farbę i niszczą gumę powłoki.

Na brzeg wynosimy kajak po wyładowaniu i obmyciu z piasku. Noszenie obalastowanej łodzi rozciąga powło­kę, niszczy sztywność wiązania, co w wyniku sprawia, że z kajaka robi się rozklepany „kalosz“.

Do abecadła kajakowego należy jeszcze sztuka prze­prawiania się z brzegu na brzeg. Można oczy­wiście przejechać byle jak, lądując dużo poniżej wyso­kości startu, po wielu młynkach i karuzelach. Sposób najbardziej ekonomiczny wygląda tak: po zajęciu miejsc (kajak stoi dziobem pod prąd), spychamy lekko dziób na nurt, jednocześnie rumamy, kierując się wgórę; stru­ga wody, wciskając się między brzeg a łódź, odrzuca ją na środek. Podjeżdżamy oczywiście dziobem pod prąd.